Rozdział 6

Stałam na środku polany nie wiedząc gdzie iść. Za sobą usłyszałam cichą rozmowę, gwałtownie odwróciłam się i zobaczyłam Go. Rozmawiał z jakimś chłopakiem, niedużo starszym ode mnie. Próbowałam ruszyć się z miejsca, ale nie mogłam, jakby moja dolna część ciała niebyła zdolna do ruchu. Łzy przerażenia pociekły mi po policzku, a oni jakby dopiero teraz zauważając moją obecność podeszli do mnie wolnym krokiem. Pełna niepokoju próbowałam ruszyć się z miejsca, ale jak na złość nie byłam zdolna wykonać żadnego ruchu. Strach sparaliżował mnie, a ja czekałam na najgorsze. 
-Julia...-usłyszałam jakby szept ulgi z jego strony.
-Nie zbliżaj się! Zostaw mnie w spokoju! Gdyby on w tedy nie wszedł... gdyby nie wszedł...-kolejne łzy ukazały się na światło dzienne. 
-Julia...- jego kolejny szept wywołał u mnie falę gniewu, a ja w końcu mogłam się ruszyć. Podeszłam do niego patrząc mu prosto w oczy. Już się nie bałam nie jego, nie tego dupka, który zniszczył całe moje życie, który pozbawił mnie mojego Mattego.- Ja... to znaczy... Matty żyje Julia...- szepnął, a jego słowa dopiero po krótkiej chwili do mnie dotarły.- On żyje.

* Perspektywa Michała *

Siedziałem na szpitalnym krześle już sam nie wiem jak długo. Monika i Tomek już dawno wrócili do domu. Teraz moim jedynym zajęciem było wpatrywanie się w jej spokojną i pozbawioną makijażu twarz, już dawno jej takiej nie widziałem. Nagle jej powieki delikatnie drgnęły, a ja szybko zerwałem się z miejsca i podszedłem do dziewczyny. Po jej policzkach spłynęły ledwo zauważalne łzy. 
-Co się dzieje Julia...- szeptałem sam do siebie głaszcząc delikatnie dłoń przyjaciółki. Fala łez wzmocniła się, a z jej ust wydobyły się ciche wołania, prośby.- Już wszystko dobrze Mała, wszystko dobrze.- starłem jej słone krople i pocałowałem delikatnie w czoło. Jej powieki delikatnie uniosły się, a ona spojrzała na mnie ze strachem.
-Matty!-krzyknęła i zerwała się gwałtownie z łóżka. Tylko nie to, proszę. To nie może wrócić, nie teraz kiedy wszystko już było dobrze. Podszedłem bliżej łóżka, a dziewczyna wtuliła się we mnie. Nie teraz...

* Perspektywa Louisa *

-Gdzie ona jest?- u Gorg'a można było wyczuć zdenerwowanie już na kilometr, z resztą nie dziwię mu się. Ta cała Julia miała tutaj się zjawić już jakieś pół godziny temu, a jej wciąż nie ma.
-Ale kto?- Zayn wparował do pomieszczenia i spojrzał  się na nas pytająco.
-No przecież ci mówiłem, że Gorg poprosił taką Julię z tej szkoły żeby wystąpiła.- Liam najwidoczniej był już trochę podirytowany tym ciągłym powtarzaniem jednej i tej samej rzeczy.
-Jula już jest?- do garderoby wparował Niall cały obładowany jedzeniem.
-Znasz ją tylko jeden dzień, a już nadałeś jej ksywkę?- zaśmiałem się podkradając blondynowi paczkę żelków.
-Ej!- zaprotestował- Weź sobie kup.- spojrzał się na mnie wrogo.- A wracając do Juli, to co zazdrościsz?- poruszał znacząco brwiami. Już miałem mu coś odpowiedzieć kiedy do pomieszczenia wdarły się głośne śmiechy. Po chwili do garderoby na wózku inwalidzkim wjechała Julia prowadzona przez jakiegoś chłopaka.
-Tomek- wydukała z pomiędzy głośnymi wybuchami śmiechu.- Przecież potrafię chodzić nie musisz mnie prowadzić na tym wózku.- uśmiechnęła się do niego promiennie.
-Lekarz sam powiedział, że masz się nie przemęczać, a skoro mi dał ten jakże wygodny środek transportu to znaczy, że chyba jednak jest coś na rzeczy.- zrobił poważną minę po czym dodał.-A po za tym już dawno nie widziałem jak się tak ślicznie uśmiechasz.-Julia się zarumieniła i schowała twarz we swoich włosach.
-To, że wózek stał koło twojego samochodu wcale nie znaczy, że lekarz ci go dał.-westchnęła.
-Oj, czepiasz się szczegółów.- uśmiechnął się.
-Cześć Julia!- zawołałem z entuzjazmem i podszedłem bliżej do dziewczyny.
-Yhym.-mruknęła i wstała z wózka kierując się w stronę jakiś drzwi.
-Coś się stało?- spytałem jak się okazało Tomka.
-Ja...ja nic nie wiem...-wydukał. Aha, czyli jednak coś się stało... Tylko co?- Pójdę do niej zobaczyć czy ma dylemat z butami, czy coś.- i już go nie było.
Spojrzałem się po przyjaciołach szukając jakiegoś wytłumaczenia, tylko skąd oni by mieli coś wiedzieć?
Westchnąłem i poszedłem do Josha, który oglądał swoją perkusję.

* Perspektywa Julii *
Weszłam do małego pomieszczenia, które na chwilę obecną miało służyć jako moja garderoba. Spojrzałam na wieszak wiszący na dużych drewnianych drzwiczkach od szafy. Moja sukienka. Moja, śliczna, błękitna sukienka. Starłam szybko łzy z mojego policzka próbując zapomnieć o tych wspomnieniach. Podeszłam do niebieskiego materiału i przejechałam dłonią po miękkiej bawełnie. ,,Nie, nie mogę''. Od razu wybiłam sobie z głowy myśl o jej założeniu. Delikatnie odłożyłam sukienkę na pobliskiej sofie i zajrzałam w głąb szafy.

                                                        ( bez plecaka )

Ubrałam się szybko i pierwszy raz od dłuższego czasu zrobiłam delikatny makijaż. Spojrzałam w lustro i po stwierdzeniu, że jest ok wyszłam z garderoby kierując się za kulisy sceny na której miałam dzisiaj wystąpić. W kącie stał Gorg, najwidoczniej był zdenerwowany bo ciągle patrzył w swój telefon i nerwowo ruszał nogą. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Przepraszam, że się spóźniłam, ale wystąpiły pewne komplikacje...- spojrzałam na niego przepraszająco.
-Jeżeli mogę wiedzieć to kim ty jesteś?- spojrzał się na mnie dziwnie.
-No wiesz? Najpierw mi proponujesz występ, a później zapominasz kim jestem? Pff następnym razem się nie zgodzę.- Gorg rozszerzył oczy, a ja zaczęłam cicho chichotać.
-Julia? Boże nie poznałem cię.- uśmiechnął się.- Ślicznie wyglądasz.- zaczął iść w jakimś kierunku, a ja jak wskazał dłonią posłusznie podreptałam za nim. Zaprowadził mnie do kapeli i zaczął po kolei każdego przedstawiać. Wiecie co mnie najbardziej podirytowało? Ten cały Tomlinson ciągle się na mnie gapił. Jeszcze trochę i bym nie wyrobiła.
                                                                         
                                                                               ~*~

Stałam pod ścianą i z trudem łapałam powietrze. Karciłam się w myślach za moją głupotę. Dlaczego się zgodziłam...
-Masz napij się, strasznie blado wyglądasz, wszystko ok?- spojrzał się na mnie czule.
-Dziękuję- upiłam łyk wody.- Tak ok... boję się Tomek, widziałeś ile tam ludzi?- westchnęłam.
-Jak wiem to cała szkoła.- skarciłam go wzrokiem- To znaczy... nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze masz genialny głos no, a jak to ich nie przekona to powalisz ich swoim urokiem osobistym.- uśmiechnął się.
-Dziękuję.- zachichotałam- idź już na widownie bo zaraz miejsc nie będzie.- wygnałam go zza kulis i znowu oparłam się o ścianę.
-Hej.- ten ochrypły, niski męski głos, gdzieś go już słyszałam. Podniosłam wzrok i wbiłam go w zielone oczy tak samo hipnotyzujące jak...- wszystko ok? Słabo wyglądasz.- spojrzał się na mnie ze zmartwieniem.
-Ja... to znaczy... cholera muszę już iść.- sprostowałam.- Cholera.- powtórzyłam i ruszyłam w stronę tylnego wyjścia- Kurwa!- krzyknęłam z całych sił ile miałam w płucach. Wyszłam na ganek i usiadłam na jednym z kamiennych schodów.
-Ciężki dzień co?- usłyszałam ciche westchnienie. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam czarnowłosego chłopaka opierającego się o ścianę.
-A to dopiero początek.- mruknęłam i przyjrzałam się bliżej Mulatowi. Czarne włosy postawione na żel, duże czekoladowe oczy i delikatny uśmiech. Chłopak jak chłopak, ale miałam wrażenie jakbym go skądś kojarzyła.
-Zayn.- wyciągnął do mnie dłoń, a ja ją delikatnie ujęłam.
-Julia.- uśmiechnęłam się- przepraszam, ale zaraz występuję i nie chcę się spóźnić.-wytłumaczyłam wstając.
-A wiesz, że ja też.- zaśmiał się- to choć pójdziemy razem- posłał mi radosny uśmiech.

                                                                            ~*~

Zayn poszedł do garderoby, a ja zmierzałam prowadzona przez jakiegoś producenta na scenę. Facet wszedł do jakiegoś małego pomieszczenia, a mi pokazał drogę, którą dalej miałam iść. Kilka metrów dalej usłyszałam jakieś krzyki, a konkretnie to krzyk dziewczyny. Dominika. Przyspieszyłam kroku i chwilę później stałam przy całej sytuacji. Dominika krzyczała na jakiegoś blondyna, niestety nie mogłam go dostrzec bo blondi zasłaniała go całego.
-Zostaw go w spokoju Dorota.- powiedziałam z irytacją.
-Bo co mi niby zrobisz?- prychnęła.
-hhhm pomyślmy...- udawałam, że się zastanawiam- to co w szóstej klasie podstawówki?- powiedziałam chytrze.
-Ok, ale następnym razem ci się nie upiecze.- powiedziała wściekła.
-Tak, tak wmawiaj sobie.- powiedziałam dumnie. Ruszyłam kilka kroków do przodu z zamiarem dojścia w końcu do tej sceny.
-Dziękuję.- blondyn najwyraźniej był speszony i pewnie ciągle przetwarza w głowie co przed chwilą się stało.
-Zapomnij o tym.- rzuciłam obojętnie- jesteśmy kwita.- szepnęłam.
_________________________________________________________________________________

Para ram para rimp
No i mamy szósty rozdział. Komu się podoba? Moja wizja tego rozdziału w głowie wyglądała chyba lepiej...
Ale ocenę wolę zostawić wam. Następny rozdział w przyszłym tygodniu :)
Papa marcheweczki 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz